Grażyna Gałkiewicz dla „RzP”: Ci którzy rzucali nam kłody pod nogi powinni się wstydzić
Szanowni Państwo, zapraszamy do zapoznania się z wywiadem, jakiego Grażyna Gałkiewicz udzieliła „Rzgowskiej Prawdzie”. Wywiad opublikowany został w numerze 10, październik/listopad 2014.
„Rzgowska Prawda”: Czyżby wreszcie ostatecznie zakończyła się sprawa ze sławną w całej Polsce halą POLROS?
Grażyna Gałkiewicz: – Tak. Wygraliśmy. Po 12 latach walki w sądach i różnych instancjach administracji państwowej uzyskaliśmy wreszcie pod koniec kwietnia tego roku ostateczną decyzję zmieniającą funkcję hali. Tym samym szczęśliwie zakończyliśmy naszą walkę o sprawiedliwość. Szkoda tylko, że musieliśmy na nią czekać tyle lat. Sprawa przecież była od początku oczywista dla wszystkich, którzy patrzyli na nią przez pryzmat faktów, a nie niechęci do nas. Wszyscy, którzy rzucali nam kłody pod nogi, powinni się teraz wstydzić. Jednocześnie pragnę podziękować tym wszystkim, którzy nie uwierzyli w liczne oszczerstwa kierowane pod naszym adresem. Z całego serca dziękuję tym, którzy wspierali nas w naszych staraniach o wygranie spraw przed sądami, a potem o wyegzekwowanie od urzędów wykonania wyroków sądowych.
To koniec Państwa kłopotów? W mediach bywało o Państwu głośno nie tylko ze względu na halę POLROS, ale także na sytuację rodzinną…
– Niestety, tak to bywa z mediami. Gdy wszystko jest dobrze, nikt o tym nie napisze. Natomiast jeżeli dzieje się coś złego, chętnych do opisywania nie brakuje. Prawda jest jednak taka, że moje życie rodzinne jest udane. Z mężem żyjemy zgodnie i szczęśliwie od 38 lat, mamy dorosłe dzieci, z których jesteśmy dumni, oraz wspaniałe wnuki. Niestety, jak w każdej rodzinie, przytrafiały się nam momenty trudne, takie jak konflikt z bratem męża. Jesteśmy jednak coraz bliżej polubownego załatwienia tych spraw. Bardzo mnie to cieszy, gdyż wiem, że zgoda buduje.
W ostatnich latach mieliście Państwo też przygody z politykami.
– Byliśmy po prostu zbyt ufni. Wierzyliśmy, że jeśli ktoś coś nam mówi prosto w oczy, to nie kłamie. Tym bardziej że to nie my zabiegaliśmy o poparcie polityków, tylko oni przychodzili do nas, byśmy wspierali ich. Później okazało się, że nadużywali naszego zaufania. Brali pieniądze przeznaczone na kampanię wyborczą, a zatrzymywali je na swój własny użytek. Wszystko to obrastało plotkami, tworzyły się nieprawdziwe historie, które, niestety, są powtarzane do dziś.
Skoro plotki o rodzinie są nieprawdziwe, dlaczego nie pójdziecie Państwo do sądu?
– Ależ oczywiście, że podajemy sprawy do sądu, jeśli tylko nieprzychylni nam ludzie mają odwagę wypowiadać swoje oszczerstwa publicznie. Niedawno kolejny proces z nami przegrał pan Jerzy Romański, prezes Ogólnopolskiej Federacji Kupców i Przedsiębiorców, który będzie nas musiał przeprosić za kłamstwa na nasz temat. Już raz musiał to zresztą uczynić i przeprosić mnie za naruszenie godności i dobrego imienia na łamach „Dziennika Łódzkiego” i „Expressu Ilustrowanego”. Nie mamy jednak możliwości walki z nieprawdziwymi plotkami, przekazywanymi od ucha do ucha. Osoby, które je rozpowszechniają, nie mają odwagi występować publicznie, bo wiedzą, że mówią nieprawdę i przegrają każdy proces. Dlatego proszę nie wierzyć mitom na temat naszej rodziny. Nie mamy sobie nic do zarzucenia i chętnie spotkamy się w sądzie z każdym, kto publicznie nas obraża lub czyni nam zarzuty.
Dzisiaj sama chce Pani zostać politykiem, kandyduje do Rady Miejskiej w Rzgowie.
– Chcę być radną, ale nie politykiem. Im mniej polityki w samorządzie, tym lepiej. W radzie miejskiej powinny być załatwiane sprawy mieszkańców, a nie polityczne interesy. Przez całe lata walki o sprawiedliwość w sądach i urzędach jestem gotowa, by swoim doświadczeniem pomagać mieszkańcom gminy, którzy przecież miewają kłopoty z działaniami obecnej władzy. Im też należy się sprawiedliwość.
Czym jeszcze chce się Pani zajmować w radzie miejskiej?
– Przede wszystkim należy dążyć do pozyskania dla gminy kilku dużych inwestorów. Wraz z nimi pojawią się miejsca pracy i wpływy do miejskiej kasy z podatków. Aby to się stało, należy przekwalifikować grunty wzdłuż S-8 i planowanej A-1 na inwestycyjne, o ile ich właściciele wyrażą taką wolę. Będę postulowała też obniżenie podatku od domów mieszkalnych oraz opłaty za śmieci, szczególnie dla rodzin wielodzietnych. Dopilnuję też poprawy odwodnienia ulic, jak również rozbudowy przedszkola. Zajmę się także patrzeniem na ręce władzy. Mam wrażenie, że nie wszystko w naszej gminie jest przejrzyste.
Co Pani ma na myśli?
– Mówi się nam, że wszystko jest w porządku, ale gdy zaczynamy interesować się jakąś sprawą dogłębniej, okazuje się, że niektóre uchwały nie są publikowane, w innych brakuje załączników. Nie wiemy więc tak naprawdę, jakie obowiązuje nas prawo. Inny przykład to obrady Rady Miejskiej. Niby można na nie przychodzić, ale zwykły obywatel raczej nie poczuje się na nich mile widziany. Dlaczego nie można prowadzić transmisji obrazu i dźwięku przez internet? To standard w wielu polskich miastach.
Mówiło się, że Pani wystartuje na burmistrza…
– Bardzo wiele osób, nie tylko znajomi czy przyjaciele, namawiało mnie do tego. Dziękuję bardzo za tak liczne wyrazy sympatii i poparcia. Praca na stanowisku burmistrza wymaga jednak poświęcenia się jej od rana do nocy, przez 7 dni w tygodniu, każdego dnia w roku. Zwłaszcza że w gminie jest do zrobienia bardzo dużo. Ja natomiast wiem, że jestem potrzebna swojej rodzinie i chciałabym doprowadzić do szczęśliwego końca chociażby sprawę ugody z bratem męża. Bardzo chętnie jednak podejmę się pracy na rzecz mieszkańców i gminy w Radzie Miejskiej. Jest ona mniej absorbująca czasowo i jestem w stanie z pełną odpowiedzialnością zadeklarować, że będą ją wypełniać sumiennie i aktywnie.
W jaki sposób została Pani rzgowianką?
Urodziłam się w Tuszynie. Rzgowianką zostałam prawie 40 lat temu, wychodząc za mąż za rodowitego rzgowianina, którego „poderwałam”, częstując „mieszanką wedlowską” z okazji imienin, w tramwaju linii 42 (śmiech). Z tego okresu pochodzi zresztą wiele wesołych wspomnień. Czasami wspaniali chłopcy ze Rzgowa, pomagali nam, dziewczynom z Tuszyna, w odrabianiu zadań z matematyki właśnie w tym tramwaju. Dzięki temu jedynemu wtedy środkowi lokomocji powstało wiele małżeństw tuszyńsko-rzgowskich (śmiech).
A czy nie uważa Pani, że niektórzy oceniają sytuację w naszej gminie zbyt krytycznie?
– Przez całe życie brałam udział w wielu przedsięwzięciach biznesowych i jestem wspólniczką kilku firm. Prowadzę też własną firmę. Współpracowałam z zagranicznymi kontrahentami. Moja rodzina zawsze była aktywna w interesach. Wiele razy miałam styczność z różnymi władzami samorządowymi. Dzięki tym wszystkim doświadczeniom wiem, że obowiązujące w naszej gminie standardy są dalekie od norm nie tylko europejskich, ale nawet polskich. Władze nie wykorzystują ogromnego potencjału gminy Rzgów, nie myślą perspektywicznie, nie dążą do zrównoważonego rozwoju. Czyżby uznały, że w Rzgowie wystarczy jeden duży inwestor i w zasadzie nic więcej nie jest mieszkańcom potrzebne? Przecież ludzie nie są podłączeni do kanalizacji, latami proszą o chodnik czy ścieżkę rowerową, by dzieci bezpiecznie mogły dotrzeć do szkoły.
Te sprawy, w jednej z 50 najbogatszych gmin w Polsce, jaką jest Rzgów, powinny być załatwione już dawno.
Jako radna nie załatwi Pani tych spraw samodzielnie.
– Wierzę, że nowa Rada Miejska, którą wybiorą mieszkańcy 16 listopada, stworzy zupełnie nową jakość w naszej gminie. Będę trzymać kciuki za komitet „Lepsza Przyszłość w Twoich Rękach” – mają sensowne i potrzebne pomysły, a na listach licznych kandydatów z wyższym wykształceniem, prowadzących własne firmy czy działających w organizacjach społecznych. Jeśli chociaż część z nich dostanie się do Rady Miejskiej, na pewno chętnie będę z nimi współpracować.
Dziękujemy za rozmowę.
Cały numer „Rzgowskiej Prawdy”, w którym ukazał się wywiad możecie Państwo pobrać na stronie rzgowskaprawda.pl.